Komentarze: 0
Piszę bo ciężko jest mi poukładać myśli... w głowie panuje mi jeden wielki haos i nie wiem co z nim zrobić... gubie się.. zresztą jak zwykle... zdaje się, że potrafię tylko o tym mówić przed samą sobą ale mimo to nic z tym nie robię.. no trudno taka już jestem ale może najwyższy czas coś w sobie zmienić?... tylko czy warto się zmieniać? czy wtedy nie przestanę być sobą i nie stracę cząstki samej siebie.. nie chcę być kolejną pustą i przwidywalną nastolatką.. lubię być tajemnicą, lubie skrywać uczucia, lubię być twarda, niedostępna... tak właściwie to ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek na dzień dzisiejszy... powtórzę się chyba już po raz setny ale moim ulubionym aforyzmem jest: "Wiem, że nic nie wiem.." i właściwie oprócz tego chyba niczego nie trzeba wyjaśniać.. gorzej jeżeli osobą którą pokazuje na zewnątrz staje się być też taką dla mnie samej... pomału widzę że nie znam siebie... nie wiem co czuję, co myślę.. a może poprostu uciekam przed tym? może nie wiem bo nie chcę wiedzieć?... wszystko jest jedną wielką i zdaje się nieodgadnioną tajemnicą... tajemnica mimo wszystko ma w sobie pewien urok...
Lubie ciemne kolory... oddają mój nastrój i mnie samą... czarny, granatowy, szary... kolory smutne... ciekawe... i zarazem piękne...
Ten wyjazd dał mi wiele do myślenia... codzienne rozmowy z Kamilą i często rozmowy nocne z dyżurującą osobą z kadry... to potrafi "rozwalić" psychikę ale jednocześnie budując coś nowego.. coś być może prawdziwego i pomocnego...
Gdy dowiedziałam się że z Agatą coraz gorzej pierwszy raz dotarło do mnie to że ona może umrzeć... że mogę stracić kolejną bliską dla mnie osobę... załamałam się ale nie plakałam.. już dawno temu obiecałam sobie że nigdy więcej nie będę płakać... i były momenty... ale bardzo krótkie kiedy płakałam.. ostatni raz chyba rok temu... przełamałam się i poprosiłam Kamile o pomoc... o rozmowe... chodziłyśmy i gadałyśmy chyba ponad 2 godziny (a to była już noc:/) i powiem w prawdzie że ta rozmowa bardzo mi pomogła... przeżyłam szok gdy na sam koniec rozmowy przytuliła mnie i stałyśmy tak chyba ponad 10 minut... to było bardzo miłe.... noo... ogólnie podczas tego wyjazdu bardzo się otworzyłam i chyba dopiero wtedy tak w pełni jej zaufałam...