hmm.. udało mi się poeksperymentować i trochę zmienić wizualną forme tego bloga.. pewnie wygląda on teraz gorzej jak był.. no trudno... czasem warto coś zmienić nawet jeżeli zmiana ma okazać się gorsza od tego co było... Swój wygląd także zmieniłam.. pod namową mojej koleżanki, która trochę się upiła..:/.. Stałam się jej "królikiem doświadczalnym".. mimo tego, że nie zna się zbyt dobrze na fryzjerstwie nie poszło jej tak źle.. ;).. mam rude włosy wpadające w fiolet.. hehe... chce mi jeszcze zrobić czarne pasemka ale to dopiero jak znajdzie odpowiednią farbe.. czyli zdąże uciec nad morze (bo wyjeżdżam już w ten weekend:P).. do tego obcieła mnie i lekko postrzępiła włosy.. hmm... na szczęście nie dużo ;)... ok... to może na tyle na temat zmian.. pisze właściwie o niczym bo ciągle nie mogę się przekonać co do opisania swojego snu... gdy byłam na tym zlocie Kamila i Asia (która właściwie nie wiedziała co mi się śni) powiedziały mi, że aby pozbyć się tego snu muszę go opisać.. hmm.. im nic nie powiedziałam... ale myślę, że tutaj moge to zrobić... ehh.. strasznie się boję.. nie wiem dlaczego ale wole nie myśleć o tym.. nie wspominać... i co z tego skoro wszystko wraca w snach? Później najwyżej to usune ;)...
M. poznałam przypadkowo na sylwestra 3 lata temu.. Razem z koleżanką zapoznałyśmy się z nim i jego kolegą na placu a później dogadaliśmy się, że razem pójdziemy na dokończenie imprezy.. nie pamiętam już jak to się stało, ale. zgubiliśmy się... tzn. odłączyliśmy się od reszty znajomych... chyba zawiązywałam buta a on poczekał ze mną.. Nie wiedziałam gdzie poszła reszta więc szliśmy w kierunku mieszkania moich znajomych gdzie wcześniej z koleżanką "imprezowałyśmy"... właśnie przechodziliśmy tzw. czarną drogą gdy on nagle objął mnie i przyparł do ściany garażu... nie wiedziałam co jest grane... już wtedy byłam totalnie zalana i jego zachowanie całkiem mnie zaskoczyło... zaczął mnie całować mimo iż wiedział, że nie chciałam... próbował mnie położyć na śniegu ale go odepchnęłam i powiedziałam żeby zostawił mnie w spokoju... nie wiem dlaczego posłuchał.. może dlatego, że w tamtym momencie zrozumiał a może dlatego, że właśnie szła moja koleżanka z jego znajomym.. w każdym razie tamci nas odnaleźli i poszliśmy z nimi do domu M. na impreze... myślałam, że już będę miała z nim spokój ale straaaasznie się myliłam.. tam doprawiłam się już całkiem (miałam 14 lat a wypiłam więcej jak "normalny" dorosły człowiek :( ).... kiedy poszłam do kuchni zapalić on poszedł za mną.. złapał mnie w pasie i zaciągnął do pokoju... nie miałam siły jakkolwiek zareagować... byłam tak zalana, że oprócz mówienia "nie" i pojedyńczych prób odepchnięcia czy uderzenia go nie zrobiłam nic!!! nawet nie krzyknęłam... to co się dalej wydarzyło nie chcę opisywać... chyba nie dam rady... może jeszcze nie czas.. może nie powinnam robić tego sama... w każdym razie nie chcę sobie wszystkiego przypominać ale wiem, że żeby pogodzić się z tym co było i wybaczyć sobie muszę to zrobić... muszę stanąć "twarzą w twarz" z przeszłością aby móc żyć przyszłością... jeszcze wiele powinnam tego co było w swoim życiu zaakceptować a później dopiero zapomnieć, ale nie wiem czy dam sama rade... za wiele tego było... czuje do siebie ogromną nienawiść mimo iż rozumiem, że to nie była przecież moja wina... ale we wszystkim potrafię odnaleść swoje jakieś tam błędy i nie potrafie później sobie wybaczyć... ciężko jest żyć gdy spoglądając w lustro odwraca się z niechęcią wzrok.. i nie chodzi tylko o wygląd zewnętrzny.. ale o to co w środku... a M.? nie czuje do niego nienawiści ani złości i myślę, że nigdy nie czułam... łatwiej było czuć to wszystko do samej siebie... czy bezpodstawnie? nie... myślę, że nie... ale gdy pomyślę sobie o takiej sytuacji w której główną role nie grałabym ja to nigdy za to wszystko nie winiłabym tej dziewczyny... a jednak... jednak to byłam ja... jednak nie potrafię sobie wybaczyć ... :((((...