musiałam dodać tamtą notke bo się rozpisałam i bałam się, że mi ją urwie... a szkoda by było... a tak juz bezpiecznie spoczywa sobie w archiwum... czasem fajnie będzie do tego wracać... do każdej z notek.. do wspomnień, do myśli.. żeby nie zapomnieć tego o czym chcę pamiętać... no w każdym razie czas dokończyć poprzednią notke...
tym razem przejde na ten kolor... też coś takiego w sobie ma co mi się podoba ;-) .. Wygląda dosyć matowo a może to wina tego że dawno nie wymieniałam płynu do szkieł kontaktowych :P ..
Wracając do tego wyjazdu... zauważyłam że bardzo się na nim otworzyłam jeżeli chodzi o rozmowy z Kamilą.. przestałam wiele kryć a więcej mówić.. trochę się tego obawiałam... to takie moje chore myślenie, że teraz gdy wie o mnie za dużo może to wykorzystać przeciwko mnie i mimo, że takie myślenie jest absurdalne i kompletnie bezpodstawne to jednak miałam pewne obawy... nie wiem dlaczego... Kamila sądzi, że wiele z moich obaw przed mówieniem o uczuciach winika z tego, że mój ojciec jest alkocholikiem... ale moim zdaniem nie jest !!! tylko, że już nie wiem na ile nim nie jest bo ja nie chcę go za takiego uznać a na ile dlatego, że na prawde nim nie jest... pokręcone co? nie wiem już sama... ale wkurza mnie gdy wraca codziennie w stanie totalnej nietrzeźwości i w takich momentach myśle że ma z tym problem... ale później pojawia się myślenie: "kurde Olka! nie możesz tak o nim myśleć... no coś Ty!!! nie rób z własnego ojca alkocholika!"... ale jeżeli on na prawde nim jest? w każdym razie mam się zastanowić nad rozpoczęciem grupy od września dla dzieci alkocholików... no plus tego taki, że to w tym samym ośrodku... hmmm... sama nie wiem.. no ale do września jeszcze czas i będę miała sporo czasu do namysłu... od września mam się również ostro zająć sprawą z sylwestra... ponoć terapia pomogłaby mi ze snami, ze strachem... ogólnie miałaby pomóc... ale Kamila i Ania z góry zaznaczyły że z początku może być baaaaardzo ciężko... no ale skoro już tyle mam za sobą i jeszcze żyje więc i może z tym dałabym rade? nie wiem... trochę się boje ale może jakoś pójdzie...
Skoro już się tak rozpisałam to będę zanudzać dalej ;-), ale zmienie kolorek :P...
Dzwoniłam dzisiaj do Agaty i okazało się, że na szczęście już na jakiś czas wyszła ze szpitala.. przegadałyśmy chyba ponad 30 minut... jutro do niej jade i powiem szczerze.... bardzo się tego obawiam... :((((... ciągle nie wiem jak się zachować, jak pomóc no ale może wszystko samo z czasem jakoś pójdzie... oby..... chciałabym żeby wyzdrowiała.... chciałabym żeby żyła... żeby miała się dobrze.... chciałabym jej jakoś pomóc i boje się że mi się to nie uda... :((( jestem beznadziejna... :/
no i jeszcze na sam koniec..... w piątek spotykamy się wszyscy uczestnicy zlotu we Wrocławiu (bez kadry) a 22 września wszyscy zlotowicze i kadra...:))) ... powiem krótko... fajnie :P